sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 6




- Kiedy miałem problemy, zawsze tu przychodziłem. Nie ważne, czy to była jedynka z matmy czy też uświadomienie sobie, że wszyscy się od ciebie odwracają… To jest moje miejsce . Nikogo tu jeszcze nie przyprowadziłem. Nigdy.– powiedział głosem pełnym przejęcia. W odpowiedzi tylko skinęłam głową i się uśmiechnęłam.
- To czemu akurat ja tu jestem? – zapytałam się … z nadzieją? Chyba zaczynało mi na nim zależeć.
- Ponieważ jesteś wyjątkowa. Całkowicie inna niż te wszystkie dziewczyny z szkole. –powiedział patrząc mi w oczy.
- Nie wiesz jaka jestem – zaśmiałam się .
- Znam się na ludziach – wyszeptał i niebezpiecznie zmniejszył dystans pomiędzy nami. Chwycił mnie za rękę i przysunął mnie do swojego torsu. – Pokażę Ci coś – szepnął mi do ucha. Byłam naprawdę podekscytowana, ale nadal się bałam.

Harry
   Trzymając Lily za rękę, poprowadziłem ją pod płaczącą wierzbę. Palcem wskazałem pień drzewa.
-Popatrz.
Wytężyła wzrok i przeczytała głośno napis na korze rośliny.
- Forever. – milczała przez chwilę, po czym skierowała swoje piękne, błękitne oczy na mnie . – Ty to napisałeś?
- Sęk w tym, że nie. Jest to tutaj od wielu lat. Zawsze gdy tu przychodzę, gapię się na ten napis i myślę o moim durnym życiu… Pomaga.
- Głębokie. – uśmiechnęła się. – Romantyk z Ciebie, wiesz?
- Nie, raczej nie. Gówno wiem o miłości. Niestety. – „niestety” dodałem prawie niesłyszalnie. Nie chciałem się jej użalać. Przecież daję sobie radę… Kogo ja oszukuję?
- Nie mów tak. – wyszeptała. – A teraz chodźmy , bo nas komary zjedzą – uśmiechnęła się. Jej uśmiech był wyjątkowy. Jak światełko w tunelu. Przy niej czułem się … normalnie?  Czułem, jakby ona dawała mi jakąś nadzieję. Nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawienie przeszłości za sobą. I właśnie taki mam zamiar. Zapomnieć o tym, co było.
***
 - Dziękuję , było wspaniale – uśmiechnęła się Lily na pożegnanie gdy odwiozłem ją pod dom.  Ona jest… Wspaniała, szczera, zabawna , otwarta, przyjacielska, piękna… Naprawdę, długo mógłbym wymieniać.
- Nie ma za co – tylko się uśmiechnąłem.
- Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć – zaśmiała się. Może jej też zależy?
d- Koniecznie. – uciąłem . Dziewczyna już otwierała drzwi próbując wyjść z pojazdu, lecz ja jej przerwałem. – Mam pytanie – nie chciałem , żeby jeszcze mnie opuszczała. Musiałem wymyślić coś na poczekaniu.
- Słucham – wygięła usta w śliczny uśmiech ukazując rząd lśniących, białych zębów.
- Idziesz jutro do Ashtona?
- Zapewne tak.
- To podjadę po Ciebie o 19.45 , ok ?
- Bardzo mi pasuje taka propozycja, ponieważ musiałabym zasuwać na pieszo – zaśmiała się. –Mógłbyś zabrać też Claire? Umówiłyśmy się, że pójdziemy razem…
- Jasne .
Pożegnałem się z nią i odprowadziłem ją wzrokiem. Gdy opuściła obszar samochodu, poczułem… Pustkę. Czy to możliwe, abym się zakochał?

Lily
   Weszłam do domu cała w skowronkach. W przeciwieństwie do dnia poprzedniego, na korytarzu powitał mnie Dave. Przestraszyłam się go.
- A co ty taka wesolutka? – oparł się o krawędź drzwi. – Jest 18. Szkołę skończyłaś o 15. Mama odchodzi od zmysłów. Nie można się do Ciebie dodzwonić. – wyrecytował. Faktycznie, nie poinformowałam ich o moim niespodziewanym spotkaniu z kolegą ze szkoły. Ale, że nie można się do mnie dodzwonić? Panicznie zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu telefonu. Rozładowany.
- Przepraszam, telefon mi się rozładował. – wycedziłam patrząc się w aktualnie najbardziej interesujący przedmiot jakim była wycieraczka do butów. Właściwie, za co mam przepraszać? Jestem pełnoletnia.
- Gdzieś ty  była?! – zza rogu wychyliła się mama w fartuchu kuchennym
- Z koleg… - nie dokończyłam, ponieważ przerwał mi Dave.
- Jakim?! – spiorunował mnie spojrzeniem. Nie wytrzymałam tego napięcia. Czemu oni się tak na mnie drą?!
- Do jasnej cholery, jestem już pełnoletnia! – wykrzyczałam im prosto w twarze i pobiegłam do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na nic. Gówno to ich w tym momencie obchodziło z kim ja się spotykałam. Dave w ogóle nie powinien się wtrącać, a mama? Mama zawsze była zajęta pracą. Tak nagle zmieniła podejście? Nie sądzę. Położyłam się na łóżku i podłączyłam telefon do ładowarki.
„2 nieodebrane połączenia od: Claire” – przeczytałam komunikat gdy tylko komórka się włączyła. Jutro z nią porozmawiam – pomyślałam. Szczerze teraz mi się już nic nie chciało. Mimo wczesnej godziny, byłam zmęczona. Przebrałam się w szarą bluzkę na ramiączkach i czerwone shorty robiące mi za piżamę. Usłyszałam lekkie pukanie, gdy już całkowicie byłam pogrążona w rozmyślanie o dzisiejszym dniu. Zebrałam się na litość i wpuściłam osobę do środka. Była nią moja mama.
- Lily, przepraszam. Po prostu się o Ciebie martwiłam. – powiedziała stojąc w drzwiach.
- Teraz? – prychnęłam.
Nie odpowiedziała nic. Tak jak myślałam. Jednak po chwili przerwała ciszę.
- Jutro nad ranem wyjeżdżam na delegację. Nie będzie mnie przez miesiąc.
Nowość – pomyślałam. Mówiąc to głośno, pewnie wywołałabym awanturę, której w głębi duszy nie chciałam.
- Czyli zostanę z Dave’m ?
- Tak. – uśmiechnęła się do mnie. Nie odwzajemniłam gestu. – Wiem, że za nim nie przepadasz… Ale daj mu szansę.
- Nie mam zamiaru. Poza tym, jutro wieczorem wychodzę. – odpowiedziałam. Czułam, że mama chce zapytać się mnie gdzie idę , jednak się powstrzymała.
- Ok. – rzuciła i wyszła z pokoju pozostawiając mnie w świętym spokoju. W końcu. Muszę przeanalizować wszystkie „ważniejsze” wydarzenia z tego dnia.
Po pierwsze – sekcja żaby w towarzystwie Harrego. Po drugie – jakaś plastikowa blondynka na mnie napadła. Po trzecie – Ashton wparował do damskiej szatni oznajmiając, iż jutro robi imprezę.  Po czwarte – wspaniałe popołudnie z Harrym.
Nad tym ostatnim punktem rozmyślałabym dłużej, ale dźwięk dostarczonej wiadomości na mój telefon mi bezczelnie przerwał. Sięgnęłam po niego i odczytałam.
Od: Nieznany
Słodkich snów .
Harry. Xx

Przeczytanie ostatniej linijki wywołało uśmiech na mojej twarzy. Ale…Skąd on do cholery ma mój numer?

4 komentarze:

Blokada kopiowania