środa, 3 lipca 2013

Rozdział 4



   Gdy usłyszałam , że Harry ma dzisiaj ze mną pracować, nie wiedziałam co myśleć. Cieszyłam się, zarówno się bojąc. Dziwne. Podszedł do mnie i powiedział „Hej” . Niby zwykłe, ale obdarzone w ponadprzeciętny , dołeczkowaty, słodki uśmiech .
- He- hej. – Zaczerwieniłam się. Kurwa, onieśmielił mnie. W tym momencie chłopak lekko się zaśmiał i usiadł obok mnie. Z przyzwyczajenia odsunęłam się od niego. Zawsze tak robiłam, gdy siedziałam z chłopakiem. Dlaczego? Nie wiem. Gdy to zrobiłam, przysunął się do mnie. Zamurowało mnie, ale nie miałam nic przeciwko. Moje myśli przerwała pani Spooker objaśniająca co mamy robić z ową żabą.
***
- O, patrz  jakie fajne mięśnie – powiedział wyraźnie rozbawiony sytuacją Harry, gdy wypruwał wszystko z biednej żabki, a ja tylko odsuwałam się i zamykałam oczy z odrazą. Muszę przyznać, że przez te kilkanaście minut lekcji całkiem fajnie mi się z nim rozmawiało . Zabawny jest. I czarujący. Trzeba to przyznać. – Może wyskoczylibyśmy gdzieś razem? – rzucił nadal przyglądając się wnętrznościom płaza. Muszę przyznać, naprawdę mnie to zaskoczyło. – Jak nie chcesz to nie musisz, po prostu chciałbym Cię poznać – dodał lekko zestresowany moim długim zastanawianiem się nad odpowiedzią.
- Ok. Też chciałabym się czegoś o tobie dowiedzieć – uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Nagle zadzwonił dzwonek oznajmiający przerwę. Spakowałam się i wyszłam z klasy. Obróciłam się, chcąc szukać Eveline, czyli jednej z moich nowo poznanych znajomych, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Harry. Rozpoznałam go po pięknym zapachu i dużych dłoniach. Kocham to.
- To może od razu po lekcjach pojedziemy w pewne miejsce? – zapytał się mnie. Staliśmy prawie centralnie w przejściu z klasy na korytarz, przez co nie obyło się od wścibskich i wrednych spojrzeń innych uczniów. Harry Styles rozmawia z jakąś nową? – pewnie to im w tym momencie chodziło po głowach.
- Jakie? – zapytałam patrząc mu głęboko w oczy. Chłopak dominował nade mną wzrostem, ponieważ ja mogłam pochwalić się tylko metrem sześćdziesiąt cztery, a on , jak myślę, coś około metra osiemdziesiąt.
- A to już pozostanie niespodzianką. - uśmiechnął się tajemniczo, po czym odszedł zostawiając mnie z tysiącem pytań. Nawet nie zaczekał na odpowiedź z mojej strony, czy odpowiada mi to „pewne miejsce”. Stałam tak przez chwilę, aż przerwała mi jakaś plastikowa blondynka .
- Ej ty, chodź na chwilę! – szarpnęła mnie w stronę schowka na miotły i zatrzasnęła drzwi. – Posłuchaj, nowa – kontynuowała. Po prostu zero kultury!  - Masz się od niego odwalić. – wysyczała i wybiegła , wydaje mi się, że z płaczem,  na korytarz. Widzę, że jak na drugi dzień w szkole zdobywam coraz to „lepsze” znajomości… Po prostu zajebiście. Próbując zapomnieć o zaistniałej sytuacji powlekłam się schodami na trzecie piętro szkoły. Zostało jeszcze 10 minut do kolejnej lekcji. Tym razem , mój znienawidzony przedmiot – matematyka,  której mamy dziś dwie godziny.
- Lily! – znowu ktoś czegoś ode mnie chce?! – Lily! – usłyszałam po raz kolejny damski głos. Rozejrzałam się i zobaczyłam Eveline biegnącą w moją stronę. Była w bardzo, ale to w bardzo dobrym nastroju.
- O , hej – uśmiechnęłam się. – Coś się stało?
- Tak! – przerwała łapiąc powietrze . – Mamy okienko! Pan Stevens jest na zwolnieniu!  - pan Stevens to nauczyciel matematyki. Podobno strasznie gburowaty , wymagający, a co się z tym wiąże – nie miły. Typowy stereotyp.
- No to fajnie, mamy dwie godziny wolnego – powiedziałam niezbyt entuzjastycznie.
- Mega! Nie cieszysz się? – zmartwiła się. To było miłe.
- Cieszę się, ale tak jakoś… Pewna osoba popsuła mi nastrój. – sama nie mogłam w to uwierzyć, że nadal przejmuję się jakimiś pustymi słowami pustej blondynki. Kim ona w ogóle była?!
- Kto?
- Nie wiem jak się nazywa. W sumie, nie ważne. – rzuciłam szybko uciekając od jej palącego wzroku. Eve była na serio przyjacielską dziewczyną. W sumie dopiero teraz do mnie doszło, czemu niby ktoś się zainteresował jakąś nową dziewczyną, która doszła pod koniec roku. A jednak, zrobiła to Claire oraz ona. Dlaczego?
***
   Dwie godziny zleciały strasznie szybko. Przesiedziałam je razem z Eve na stołówce, pogłębiając naszą znajomość. Dowiedziałam się, że jest ona dziewczyną Ashtona. No właśnie, Ashton. Nie ma go dzisiaj. W połowie naszych rozmówek doszła Claire. W sumie, nie ważne.
  We trójkę skierowałyśmy się do drugiego budynku, czyli hali sportowej gdzie miałyśmy mieć W-F .
- Czyli dziś mamy wf z chłopakami? – zapytałam się Claire, ponieważ wcześniej już gdzieś usłyszałam taką informację.
- Tak jakby. Mamy oddzielnie, ale w tym samym czasie i w tym samym budynku. Więc tak jakby razem, ponieważ oni widzą jak my ćwiczymy, my widzimy ja…
- Tyle mi wystarczy.- przerwałam jej.  Claire to na serio gaduła. W budynku gdzie była hala, było jeszcze około 10 szatni. Pięć dla dziewczyn i pięć kolejnych dla tych płci przeciwnej. Weszłam do jednej z nich i ujrzałam tę samą blondie.
- Do innej . – odparłam dosyć tajemniczo, ale gdy sama udałam się do sąsiedniej szatni, dziewczyny zrozumiały o co chodzi.
  „Ładny stanik!” – usłyszałam głosik jakiejś laski mówiącej do swojej koleżanki podczas gdy wszyscy się przebierali. „Oh, Melanie! Stringi! Hahahaha” – ciekawe rzeczy się słyszy , gdy tak się wsłucha w pogaduszki plastików – „Tak, zrobiłam to wczoraj. Z nim.” , „Oh my goshhhh! Gdzie kupiłaś ten błyszczyk?!” . Takich tekstów było pełno. Na szczęście, czy też nie, w przebieralni zapanowała cisza.
- Witajcie drogie panie, otóż chcę oznajmić , iż – i tu przerwano przemowę Ashtona przez piski typu „Aaaaaa wyłaź! My się tu przebieramy! Zboczony ch*j ! Aaaa …”. Co on tu właściwie robi? Nie widziałam go przez cały dzień.  – nic nie widzę przecież… - westchnął, jednak nie poddał się  i kontynuował – chcę oznajmić, iż w najbliższy piątek, dla tych mniej ogarniętych to będzie już jutro, organizuję małą imprezę w mojej chacie dla wszystkich klas maturalnych. O godzinie 20 wszyscy powinni już być. Mam nadzieję , że wiecie gdzie mieszkam. – powiedział to prawie na jednym wdechu. Tak, jakby ten tekst ćwiczył przez co najmniej 4 godziny. Może to dlatego go nie było – zaśmiałam się w duchu. – I pamiętajcie, zasada jest nadal ta sama, niezmienna od wielu lat… - uśmiechnął się tajemniczo, po czym wyszedł. Jaka zasada?








 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~
TEN ROZDZIAŁ JEST DEDYKOWANY DLA niallowaiagan :)
Przepraszam , że dłuugo nie dodawałam rozdziału. Mój laptop miał "małą" awarię, ale już wszystko jest ok :)
Bardzo Was proszę, jak oceniacie ten rozdział? Proszę także o porady i inne takie ;p
PS - śmiało możecie podawać linki do Waszych blogów, chętnie poczytam jakieś fanfictiony i imaginy! :D 

2 komentarze:

  1. AAAwwww... Nareszcie kolejny rozdział !!!
    Właśnie o jaką zasadę mu chodziło??
    Czemu trzymasz nas w niepewności :P
    Kocham twojego bloga i mam nadzieję,
    że nic więcej ci się z laptopem nie stanie :D
    Zapraszam do mnie:
    http://just-you-and-one-direction.blogspot.com/
    Ps.Dzięki za dedykację :*/N

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG. ahaha plastiki mnie rozwaliły. {Oh! Melanie! Stringi. haha} pozdro z podłogi <3

    OdpowiedzUsuń

Blokada kopiowania