Gdy usłyszałam , że Harry ma dzisiaj ze mną
pracować, nie wiedziałam co myśleć. Cieszyłam się, zarówno się bojąc. Dziwne. Podszedł do mnie i powiedział
„Hej” . Niby zwykłe, ale obdarzone w ponadprzeciętny , dołeczkowaty, słodki
uśmiech .
- He- hej. –
Zaczerwieniłam się. Kurwa, onieśmielił
mnie. W tym momencie chłopak lekko się zaśmiał i usiadł obok mnie. Z
przyzwyczajenia odsunęłam się od niego. Zawsze tak robiłam, gdy siedziałam z chłopakiem.
Dlaczego? Nie wiem. Gdy to zrobiłam,
przysunął się do mnie. Zamurowało mnie, ale nie miałam nic przeciwko. Moje
myśli przerwała pani Spooker objaśniająca co mamy robić z ową żabą.
***
- O, patrz jakie fajne mięśnie – powiedział wyraźnie
rozbawiony sytuacją Harry, gdy wypruwał wszystko z biednej żabki, a ja tylko
odsuwałam się i zamykałam oczy z odrazą. Muszę przyznać, że przez te
kilkanaście minut lekcji całkiem fajnie mi się z nim rozmawiało . Zabawny jest.
I czarujący. Trzeba to przyznać. –
Może wyskoczylibyśmy gdzieś razem? – rzucił nadal przyglądając się
wnętrznościom płaza. Muszę przyznać,
naprawdę mnie to zaskoczyło. – Jak nie chcesz to nie musisz, po prostu
chciałbym Cię poznać – dodał lekko zestresowany moim długim zastanawianiem się
nad odpowiedzią.
- Ok. Też chciałabym
się czegoś o tobie dowiedzieć – uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Nagle zadzwonił
dzwonek oznajmiający przerwę. Spakowałam się i wyszłam z klasy. Obróciłam się,
chcąc szukać Eveline, czyli jednej z moich nowo poznanych znajomych, gdy ktoś
złapał mnie za ramię. Harry. Rozpoznałam go po pięknym zapachu i dużych
dłoniach. Kocham to.
- To może od razu po
lekcjach pojedziemy w pewne miejsce? – zapytał się mnie. Staliśmy prawie
centralnie w przejściu z klasy na korytarz, przez co nie obyło się od
wścibskich i wrednych spojrzeń innych uczniów. Harry Styles rozmawia z jakąś nową? – pewnie to im w tym momencie
chodziło po głowach.
- Jakie? – zapytałam
patrząc mu głęboko w oczy. Chłopak dominował nade mną wzrostem, ponieważ ja
mogłam pochwalić się tylko metrem sześćdziesiąt cztery, a on , jak myślę, coś
około metra osiemdziesiąt.
- A to już pozostanie
niespodzianką. - uśmiechnął się tajemniczo, po czym odszedł zostawiając mnie z
tysiącem pytań. Nawet nie zaczekał na odpowiedź z mojej strony, czy odpowiada
mi to „pewne miejsce”. Stałam tak przez chwilę, aż przerwała mi jakaś
plastikowa blondynka .
- Ej ty, chodź na
chwilę! – szarpnęła mnie w stronę schowka na miotły i zatrzasnęła drzwi. –
Posłuchaj, nowa – kontynuowała. Po prostu
zero kultury! - Masz się od niego
odwalić. – wysyczała i wybiegła , wydaje mi się, że z płaczem, na korytarz. Widzę, że jak na drugi dzień w szkole zdobywam coraz to „lepsze”
znajomości… Po prostu zajebiście. Próbując zapomnieć o zaistniałej sytuacji
powlekłam się schodami na trzecie piętro szkoły. Zostało jeszcze 10 minut do
kolejnej lekcji. Tym razem , mój znienawidzony przedmiot – matematyka, której mamy dziś dwie godziny.
- Lily! – znowu ktoś czegoś ode mnie chce?! –
Lily! – usłyszałam po raz kolejny damski głos. Rozejrzałam się i zobaczyłam
Eveline biegnącą w moją stronę. Była w bardzo, ale to w bardzo dobrym nastroju.
- O , hej –
uśmiechnęłam się. – Coś się stało?
- Tak! – przerwała
łapiąc powietrze . – Mamy okienko! Pan Stevens jest na zwolnieniu! - pan Stevens to nauczyciel matematyki.
Podobno strasznie gburowaty , wymagający, a co się z tym wiąże – nie miły.
Typowy stereotyp.
- No to fajnie, mamy
dwie godziny wolnego – powiedziałam niezbyt entuzjastycznie.
- Mega! Nie cieszysz
się? – zmartwiła się. To było miłe.
- Cieszę się, ale tak
jakoś… Pewna osoba popsuła mi nastrój. – sama nie mogłam w to uwierzyć, że
nadal przejmuję się jakimiś pustymi słowami pustej blondynki. Kim ona w ogóle była?!
- Kto?
- Nie wiem jak się
nazywa. W sumie, nie ważne. – rzuciłam szybko uciekając od jej palącego wzroku.
Eve była na serio przyjacielską dziewczyną. W sumie dopiero teraz do mnie
doszło, czemu niby ktoś się zainteresował jakąś nową dziewczyną, która doszła
pod koniec roku. A jednak, zrobiła to Claire oraz ona. Dlaczego?
***
Dwie godziny zleciały strasznie szybko.
Przesiedziałam je razem z Eve na stołówce, pogłębiając naszą znajomość.
Dowiedziałam się, że jest ona dziewczyną Ashtona. No właśnie, Ashton. Nie ma go dzisiaj. W połowie naszych rozmówek
doszła Claire. W sumie, nie ważne.
We trójkę skierowałyśmy się do drugiego
budynku, czyli hali sportowej gdzie miałyśmy mieć W-F .
- Czyli dziś mamy wf
z chłopakami? – zapytałam się Claire, ponieważ wcześniej już gdzieś usłyszałam
taką informację.
- Tak jakby. Mamy
oddzielnie, ale w tym samym czasie i w tym samym budynku. Więc tak jakby razem,
ponieważ oni widzą jak my ćwiczymy, my widzimy ja…
- Tyle mi wystarczy.-
przerwałam jej. Claire to na serio gaduła. W budynku gdzie była hala, było jeszcze
około 10 szatni. Pięć dla dziewczyn i pięć kolejnych dla tych płci przeciwnej.
Weszłam do jednej z nich i ujrzałam tę samą blondie.
- Do innej . –
odparłam dosyć tajemniczo, ale gdy sama udałam się do sąsiedniej szatni, dziewczyny
zrozumiały o co chodzi.
„Ładny stanik!” – usłyszałam głosik jakiejś
laski mówiącej do swojej koleżanki podczas gdy wszyscy się przebierali. „Oh,
Melanie! Stringi! Hahahaha” – ciekawe rzeczy się słyszy , gdy tak się wsłucha w
pogaduszki plastików – „Tak, zrobiłam
to wczoraj. Z nim.” , „Oh my goshhhh! Gdzie kupiłaś ten błyszczyk?!” . Takich
tekstów było pełno. Na szczęście, czy też nie, w przebieralni zapanowała cisza.
- Witajcie drogie
panie, otóż chcę oznajmić , iż – i tu przerwano przemowę Ashtona przez piski
typu „Aaaaaa wyłaź! My się tu przebieramy! Zboczony ch*j ! Aaaa …”. Co on tu
właściwie robi? Nie widziałam go przez cały dzień. – nic nie widzę przecież… - westchnął, jednak
nie poddał się i kontynuował – chcę
oznajmić, iż w najbliższy piątek, dla tych mniej ogarniętych to będzie już
jutro, organizuję małą imprezę w mojej chacie dla wszystkich klas maturalnych.
O godzinie 20 wszyscy powinni już być. Mam nadzieję , że wiecie gdzie mieszkam.
– powiedział to prawie na jednym wdechu. Tak, jakby ten tekst ćwiczył przez co
najmniej 4 godziny. Może to dlatego go
nie było – zaśmiałam się w duchu. – I pamiętajcie, zasada jest nadal ta
sama, niezmienna od wielu lat… - uśmiechnął się tajemniczo, po czym wyszedł.
Jaka zasada?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
TEN ROZDZIAŁ JEST DEDYKOWANY DLA niallowaiagan :)
Przepraszam , że dłuugo nie dodawałam rozdziału. Mój laptop miał "małą" awarię, ale już wszystko jest ok :)
Bardzo Was proszę, jak oceniacie ten rozdział? Proszę także o porady i inne takie ;p
PS - śmiało możecie podawać linki do Waszych blogów, chętnie poczytam jakieś fanfictiony i imaginy! :D
AAAwwww... Nareszcie kolejny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie o jaką zasadę mu chodziło??
Czemu trzymasz nas w niepewności :P
Kocham twojego bloga i mam nadzieję,
że nic więcej ci się z laptopem nie stanie :D
Zapraszam do mnie:
http://just-you-and-one-direction.blogspot.com/
Ps.Dzięki za dedykację :*/N
OMG. ahaha plastiki mnie rozwaliły. {Oh! Melanie! Stringi. haha} pozdro z podłogi <3
OdpowiedzUsuń