środa, 31 lipca 2013

Rozdział 12



Harry
   Lily zdenerwowała mnie. Znowu straciłem nad sobą kontrolę. Rozumiem, przestraszyła się mnie. Ale czy nie może zrozumieć, że zrobiłem to w jej ochronie? Gdybym nie ja , pewnie leżała by tam zgwałcona . Ugh, o czym ja myślę. Nigdy bym na to nie pozwolił. Podczas drogi do jej domu panowała zupełna cisza. Mogłem się skupić nad tym, co się stało ostatnimi czasy. Nigdy nie spodziewałem się, że będę się starał o względy jakiejś dziewczyny. Nigdy. To zawsze za mną chodził wianuszek dziewczyn. Wkurwiało mnie to. Czy tak trudno zrozumieć – nie jestem zainteresowany? Ale wróćmy. Lily ma coś takiego w sobie, co mnie do niej przyciąga. Jeszcze nie wiem co, ale to rozgryzę. Wiem na pewno, że mi na niej zależy. Było już tak pięknie. Polubiła mnie. Zaufała.
- Skręć w prawo. – powiedziała łamiącym się głosem. No tak, troszkę przez te przemyślenia zagapiłem się. Jechaliśmy jeszcze chwilę w ciszy po czym zaparkowałem pod jej domem. Wyszedłem z auta , obiegłem je truchtem i otworzyłem drzwi dziewczynie. Miała zaczerwienione oczy od płaczu. Jej oddech był nieregularny oraz ciężki. Denerwowała się. Ominęła mnie szybkim krokiem nie obdarzając nawet przelotnym spojrzeniem i podbiegła do drzwi. Zamknięte. Zaczęła pukać w nie z całych sił. Cisza. Ja tylko przyglądałem się sytuacji od boku, gdy nagle Lily odwróciła się w moją stronę ze łzami w oczach.
- Harry… - szlochała, po czym zsunęła się plecami po drzwiach na wycieraczkę przed nimi. Schowała twarz w dłoniach. Podbiegłem do niej.

Lily
  Nie dałam sobie już z tym wszystkim rady. Dave już wyjechał. Nie miałam dachu nad głową , zgubiłam telefon , mój przyjaciel, o ile mogłam go tak nazywać, ponieważ nie wiem dokładnie kim dla mnie Harry był, okazał się … Mordercą? Nie… Może gangsterem? Handlarzem… W każdym razie plotki na jego temat okazały się być prawdziwe. Był niebezpieczny.
 Zsunęłam się po drzwiach i opadłam na wycieraczkę chowając twarz w dłoniach oraz zanosząc się płaczem. Poczułam , że ktoś mnie objął. Nie ktoś, ale Harry, ponieważ nikogo innego tu nie było. Mimo tego , że cholernie się go momentami bałam, nie odrzuciłam jego gestu.
- Ciii – szepnął Harry po czym pocałował mnie we włosy. Pocałował mnie we włosy? Wróć. To nie powinno mieć miejsca, natomiast nie zareagowałam. W jakiś sposób poprawił mi humor. Ta sama osoba, która go zepsuła, poprawiła go. Śmieszne…
- Ale… Ja teraz przez 3 dni nie mam gdzie mieszkać… Zgubiłam telefon… Claire pewnie teraz bawi się w najlepsze… - odważyłam się podnieść głowę i spojrzeć w oczy Harrego. Jego wzrok znów był ciepły. Przepełniony… Troską?
- Spokojnie. Zabiorę Cię do siebie – uśmiechnął się do mnie. Nie! Ja nie chciałam do niego jechać! Jeszcze nie teraz. Po tym co widziałam? Widziałam do czego on był zdolny… Mój oddech nagle przyśpieszył, a ciało zaczęło drżeć. Harry musiał to zauważyć, ponieważ przytulił mnie mocniej i potarł swoją dłonią o moje ramię. Właśnie toczyłam wewnętrzną walkę z samą sobą. Nie chciałam się z nim zadawać, natomiast nie opierałam się żadnemu z jego ruchów.
- Nie chcę… - skuliłam się jeszcze bardziej.
- Nigdy bym Cię nie skrzywdził. Lily. To prawda, tracę nad sobą kontrolę… Ale pobiłem Ashtona tylko żeby Cię ochronić. Bóg wie co by z tobą teraz było, gdybym nie zdążył na czas – przy wypowiadaniu ostatniego zdania zacisnął pięści. Powoli analizowałam wszystko co powiedział mi chłopak. W końcu on mnie obronił… - Masz rację… - kontynuował. – plotki na mój temat to prawda. Ale walczę z tym. Walczę z moją przeszłością. Nie jest łatwo, ale próbuję. Mam dla kogo walczyć. – jego słowa przepełnione były uczuciem. Aż sama lekko się wzruszyłam. Może nie powinnam wcześniej tak zareagować? Spojrzałam mu w oczy. Miał łzy . On… Harry płakał? – Chcesz wiedzieć prawdę? – zapytał się mnie.
- Tak. – westchnęłam lekko rozluźniając się. Teraz czułam się bardziej komfortowo w jego towarzystwie. I pomyśleć, że jeszcze wczoraj śmiałam się razem z nim, spacerowałam…
- To prawda. Alkohol – tego jest dużo – zaśmiał się. - Narkotyki – także. Nadal biorę. To jest nałóg. Wcześniej aby dorobić, sprzedawałem je. Gdy ktoś mi nie zapłacił . – tu nagle przerwał. Pewnie żałuje tych słów.
- Gdy ktoś nie zapłacił, to co? – zapytałam się go. Czułam się już pewniej.
- Zabijałem go. – oznajmił lekko ściszonym głosem. Nie powiem, teraz już przestraszyłam. Myślałam, że Harry bił kogoś do nieprzytomności, ale… Zabijał?! Przełknęłam głośno ślinę. Przeszłość… Właściwie teraźniejszość Harrego jest drastyczna. Jednak chcę wysłuchać prawdy.
- Mów dalej. – powiedziałam twardo wbijając wzrok w chodnik.
- Potem imprezy… - codzienność. Dziewczyna na jedną noc? Czasem były nawet dwie na noc. Codziennie inna. Papierosy to też nałóg.– słuchałam Harrego jak zahipnotyzowana. Jednak jedna rzecz naprawdę mnie nurtowała. Dlaczego poszedł taką drogą? Zaczęłam mu współczuć.
- Ale … Dlaczego? – chwilę czekałam aż chłopak mi odpowie. Skumulował siły i głośno westchnął.
- Mój ojciec zostawił nas gdy miałem pięć lat. Nie mam mu za złe. Przynajmniej o mnie pamięta … Matka krótko po rozwodzie zaczęła pracować jako … prostytutka. – przerwał na chwilę. Współczułam Harremu. – Co noc jacyś starzy faceci do niej przychodzili. Po czasie zaczęli wyżywać się na niej. Tak. Zaczęli ją bić. Ja tylko siedziałem bezczynnie w pokoju z moją siostrą uspokajając ją, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie. Jako dwunastolatek byłem wyzywany w szkole. Publicznie upokarzany. Ze względu na to, kim stała się moja matka. Nie dawałem sobie rady. Chciałem uchronić siebie, oraz pomóc mamie. Zacząłem trenować. Po jakimś czasie zakumplowałem się z Ashtonem. I to właśnie wtedy zaczęły się narkotyki. – nie mogłam nadziwić się temu, co opowiadał mi Harry. Jego przeszłość brzmiała jak z najgorszego scenariusza.
- Tak mi przykro… - zrobiło mi się głupio… Wszyscy źle go osądzają. Znają jego imię , nie znają historii. Chłopak głęboko westchnął po czym kontynuował opowieść.
- Pewnej nocy obudziły mnie krzyki. Moja siostra też się obudziła. Pobiegłem sprawdzić co się dzieje. To co zauważyłem… Wtedy mnie przeraziło. Może Anne nie była wymarzoną matką, ale była matką. Jakiś jej klient bił ją. Kopał. Rzuciłem się na faceta, który miał może z trzydzieści lat. Nie wiem jak to musiało wyglądać – czternastolatek okładający pięściami trzydziestolatka. Pobiłem go do nieprzytomności. Matka i siostra się mnie przestraszyły. Potem zaczęły się jeszcze większe problemy . Więcej narkotyków, alkoholu, bójek . Aż Anne wyrzuciła mnie z domu. Usprawiedliwiając, że nie będzie tego już dłużej tolerować. Nie dziwiłem się jej. Sam wtedy siebie nie tolerowałem, w sumie własnej matki też nie, ale zawsze pozostawał jakiś sentyment. Wsiadłem w pierwszy lepszy pociąg razem z Ashtonem . Wtedy on był moim przyjacielem… Wylądowaliśmy tu, w Holmes Chapel. Najpierw mieszkaliśmy w jakimś bloczku, potem rodzice Ashtona dowiedzieli się o wszystkim i przeprowadzili się tu… O mnie nikt już nie pamiętał. Nie chcieli. Zainteresował się mną jedynie ojciec. Kupił mi dom, dał samochód , opłacał mnie. Ale przecież musiałem mieć coś więcej niż tylko na jedzenie, prawda? Narkotyki. – skończył. Spojrzałam w jego oczy. Były zaszklone. Zdecydowanie Harry miał powód do bycia takim a nie innym. Los nie dał mu szansy. Miał straszną przeszłość. Gdy poznałam tego chłopaka, był zdecydowanie zbyt miły, zbyt przyjacielski i wyrozumiały jak na takie przeżycia. Wszystko wskazywało na to, że Harry wiedział, co to życie. Chcą pocieszyć zielonookiego mocno wtuliłam się w niego. Widać było po nim, że nie spodziewał się takiej reakcji.
- Dziękuję, że powiedziałeś mi to. – uśmiechnęłam się do niego ciepło. W przeciągu kilku minut zapomniałam już o moich strachu wobec jego osoby. – Teraz mogę patrzeć na to wszystko z innej perspektywy .

________________________________________________
Proszę o komentarze :>

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 11

Miało być 10 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, a były 3... No dobra, wstawiam jedenasty. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Liczę na komentarze :>
___________________________________________________________




    Claire
   Przyznam szczerzę – impreza Ashtona należała do tych zaczynających się dobrze. Od razu po wejściu do jego domu skierowałam się do grupki moich starych znajomych zapraszających mnie do siebie gestem ręki. Dziwne. W szkole się nie odzywają , a tu? Zobaczyłam, że Lily i Harry rozmawiają z Ash’em, więc oddaliłam się. Następnie po kilku drinkach byłam już całkowicie nietrzeźwa. Molly, bo tak nazywała się moja stara koleżanka, napomniała coś na temat Lily i Harrego. Przysłuchałam się uważniej ich rozmowy.
- „To bardzo dziwne. Ta Lily jest jakąś dziwką , czy co?” – powiedziała z wyższością Molly, po czym wszyscy słuchacze zanieśli się gromkim śmiechem, rzecz jasna, oprócz mnie. Postanowiłam wysłuchać reszty dialogu, zanim powiem coś głupiego. – „Bo w końcu Harry Styles… Nie interesuje się dziewczynami ze szkoły. „ – dokończyła. Swoje zdanie musiał wyrazić oczywiście George.
- „Nie osądzajmy już tej biednej dziewczyny. Wydaje się być w porządku” – na te słowa od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy. W stu procentach zgadzałam się z George’m . Lily jest zdecydowanie najświetniejszą , najzabawniejszą i najwyrozumialszą dziewczyną pod słońcem. – „Jednak zgodze się z Tobą, Molly. To, że Harry często przebywa w jej towarzystwie, albo na odwrót, nie ważne… W każdym razie TO wydaje się być podejrzane.” – z tym także musiałam się zgodzić. O dziwo, nie myślałam jeszcze o tym w ten sposób. No właśnie! Harry nigdy nie zainteresował się dziewczyną ze szkoły. Nigdy nie poświęciłby się dla żadnej laski, aby jechać z nią na wagary, wybierać sukienkę czy odwieźć ją i jej przyjaciółkę na imprezę. Może on ma jakiś plan? Może chce wykorzystać Lily? Mimo tego, że jestem pijana, zaczynam trzeźwo myśleć. Oraz zaczynam martwić się o nią… Jak on jej coś zrobi? Nieraz chodziły plotki, że Harry pobił na śmierć kilka osób. Handel narkotykami, gwałty chyba też były… Czemu byłam taka ślepa?! Właśnie moja przyjaciółka przebywa w towarzystwie kogoś niebezpiecznego nie wiedząc nawet o tym! Jak coś jej się stanie… Ugh! Najgorsze było to, że Lily zniknęła mi z oczu już kilka godzin temu i nadal jej nigdzie nie widziałam.
  Oddaliłam się od znajomych w celu zadzwonienia do dziewczyny, gdzie jest. Wybrałam jej numer. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, siódmy. Nie odbiera!

Harry
  W tym momencie nie mogłem uwierzyć, że puściłem Lily do Ashtona. Czekam już ponad 5 minut , a ona nadal nie wróciła. Postanowiłem iść w kierunku, w którym oni poszli. Usłyszałem ciche, stłumione krzyki oraz płacz. Przyśpieszyłem aby zobaczyć co się dzieje. Skręciłem za najdalszą ścianę domu i zobaczyłem Ashtona. Ashtona przytykającego jedną ręką usta Lily, a drugą przywierał ją coraz mocniej do ściany. Podbiegłem oraz odepchnąłem go od niej. Ten skurwiel już nie żył.
- Co ty kurwa robisz?! – splunąłem ciągle okładając go pięściami. – Ona jest moja! Jak ty kurwa śmiesz?! – przewróciłem go i teraz kopałem z całej siły w żołądek. Ashton kaszlał oraz krztusił się własną krwią .
- Ty zawsze wszy… - próbował powiedzieć , ale przerwałem mu solidnym uderzeniem w szczękę.
- Przestań! – usłyszałem krzyk zmieszany z płaczem Lily – zabijesz go! – kurwa. Nie chciałem , żeby Lily zobaczyła mnie z tej strony. Obawiałem się najgorszego – że będzie się mnie bała. Odszedłem kilka kroków do tyłu. Moje ręce były całe we krwi . Teraz tylko patrzyłem jak przede mną leżał ten kutas zwijający się bólu. Podszedłem do Lily chcąc ją objąć ale ona tylko się cofnęła. Nie powiem, zabolało. Widziałem ten strach i ból w jej oczach. Spowodowany przeze mnie.
- Lily… - powiedziałem cicho podchodząc krok bliżej. Ona natomiast odsunęła się jeszcze bardziej wpadając w ścianę. – ja… ja przepraszam. On musiał dostać za swoje, zrozum mnie… - próbowałem ją uspokoić. Na marne. Jej drobne ciało całe się trzęsło ze strachu. Ze strachu przede mną.
- Myślałam, że to tylko plotki… - łkała. – ale ty naprawdę taki jesteś… - wypowiedziała to niewyraźnie zanosząc się płaczem .
- Musiałem ! On – spojrzałem się za siebie myśląc, że ten skurwysyn nadal za mną leży. Jednak już zdążył uciec. Gdyby Lily na to nie patrzyła, przysięgam, zabiłbym go na śmierć. I nie obchodziło by mnie to, że wywaliliby mnie z tej pieprzonej budy, czy znowu miałbym przesrane z policją. Wiele razy miałem do czynienia z glinami i wychodziłem z tego cały. Jak zawsze… - On zrobiłby Ci krzywdę. – dokończyłem starając się, aby mój ton głosu brzmiał jak najbardziej przekonywująco.

Lily
  Nie mogłam uwierzyć w to , co widziałam . To był straszny widok. Harry , ten Harry, o którym miałam takie dobre zdanie, myślałam nawet , ze się w nim zauroczyłam i nie wierzyłam plotkom na jego temat, właśnie przed chwilą okładał pięściami mojego kolegę. I gdyby nie ja, przysięgam, że pewnie zabiłby go. Jednak plotki są prawdziwe. Harry Styles nie zna granic. Jest niebezpieczny. W tej chwili nie chciałam go znać. Nie chciałam wplątać się w jakieś gówno. Bałam się o siebie i o moich przyjaciół. Jak on mi coś zrobi? Wcześniej uważałam go za takiego przyjaznego kolesia. Wydawałby się nawet romantyczny. Myliłam się. Inni mieli co do niego rację. To niesamowite, w jak krótkim czasie można zmienić o kimś zdanie. W jak krótkim czasie zacząć się kogoś przeraźliwie bać.
- Lily, chodź. – powiedział spokojnym tonem. Jak on w tej chwili może być spokojny?! Jak on może w tej chwili myśleć, że ja z nim gdzieś pójdę?! Nigdy w życiu. Już wolę iść te kilkanaście kilometrów na piechotę w całkowitych ciemnościach.
- Odejdź. – powiedziałam głosem przepełnionym szokiem .
- Przepraszam Cię za to… Nie musiałem go aż tak pobić w twoim towarzystwie…
- No nie musiałeś! – krzyknęłam na niego. Odwróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku furtki. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Ale zaraz… Jak Dave już wyjechał? Rozpaczliwie zaczęłam szukać telefonu. Nie ma. Musiał mi gdzieś wypaść. Kurwa…
- Czekaj, odwiozę Cię do domu – usłyszałam za plecami głos Styles’a. Całkowicie to zignorowałam i ruszyłam dalej . Poczułam nagle silny uścisk dłoni na moim ramieniu. Harry. Odwróciłam się chcąc uderzyć go pięściami w brzuch, ale był szybszy i zablokował mnie. – Powiedziałem. – powiedział przez zaciśnięte żeby. Jego oczy przepełniły się ciemnością. Nie było już tych migoczących , zielonych tęczówek. Były czarne.
- Ja też powiedziałam. Nie! – bałam się go, ale nie chciałam tego po sobie pokazywać. Właściwie , już to pokazałam, ale teraz miałam zamiar być silna i postawić się mu. Nagle poczułam silny uścisk dłoni na moich biodrach . Straciłam grunt pod nogami. Zorientowałam się , że Harry podniósł mnie.
- Puszczaj mnie! – próbowałam się wyrwać, ale chłopak był za silny. Zaniósł mnie do samochodu całkowicie ignorując moje krzyki. Delikatnie posadził mnie na miejscu pasażera, po czym zamknął i zablokował drzwi abym nawet nie próbowała uciec. Sam po chwili zjawił się na miejscu kierowcy i ruszył spod domu Ashtona.

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 10


    - Lil, i jak wyglądam?! – spytała się mnie Claire , chodząca po jej pokoju w to i z powrotem jak modelka zabawnie kręcąc pupą. Musiałam przyznać, że całkiem nieźle. Dziewczyna lekko podkręciła włosy oraz założyła bordową obcisłą sukienkę do kolan.
   - Świetnie! – pochwaliłam jej stylizację oraz sama przejrzałam się w ogromnym lustrze wiszącym na ścianie w pokoju przyjaciółki. Włosy klasycznie rozpuszczone, lekko się falowały . Moja sukienka ładnie podkreślała moją rzekomą figurę modelki. Jej góra była dopasowana, zaś od pasa do wysokości przed kolana była zwiewna. Idealna.
   - Ty wyglądasz … - westchnęła Claire. – Pięknie. – dokończyła.
  - Oh jak ślicznie wyglądacie, naprawdę! – uśmiechnęła się miło starsza pani stojąca we framudze drzwi. Babcia Claire – Vivienne. Naprawdę sympatyczna kobieta. – Pewnie chłopacy za Wami szaleją – zaśmiała się .
- Haha, gdyby tak było babciu, to ja bym w domu w ogóle nie siedziała! – rzuciła roześmiana dziewczyna.
   Rozmowa miło się potoczyła. Nawet się nie obejrzałam, aż tu nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ja z Claire siedziałyśmy w salonie popijając herbatę, a pani Vivienne pobiegła otworzyć.
- Dziewczynki! Jakiś przystojny chłopak po Was przyjechał! – usłyszałam głos babci Claire. Myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem i całą herbatę wypluję na suknię dziewczyny, ale nie będę już taka.
  Podskoczyłyśmy jak oparzone, pożegnałyśmy się oraz poinformowałyśmy, że wrócimy późno.
  Wsiadłam do samochodu Harrego na miejscu obok Claire , gdy nagle mój telefon zaczął brzęczeć.
- Halo? – powiedziałam oschle do słuchawki, ponieważ dzwonił Dave.
- Lily, masz być w domu o dwunastej albo szukaj sobie noclegu na trzy dni, ponieważ dostałem zlecenie z pracy i musze wyjechać. Wszystkie klucze biorę ja.
- Spoko, pa.  – rozłączyłam się . Nie chciałam dalej kontynuować rozmowy. Ktoś inny powiedziałby : dlaczego? Przecież ten facet wydaje się być sympatyczny. Nie. On wcale nie jest sympatyczny.
- Kto to ? – spytała się  jak zwykle ciekawska Claire.
- Dave. – ucięłam.
- Kto to ? – nagle zdenerwował się Harry . Co to miało znaczyć?
- Chłopak mojej mamy. Co to , przesłuchanie ?– zaśmiałam się dla rozluźnienia atmosfery. Zadziałało.
- A tak poza tym… Co robiliście na tych Waszych słodziutkich wagarach? – próbowała zataić śmiech Claire.
- Ja kupiłam sukienkę. Nic poza tym – uśmiechnęłam się sztucznie, w formie żartu. Harry po chwili poinformował nas, że już jesteśmy na miejscu. Zajechaliśmy na żwirkowy podjazd przed dużym domem. Ashton musi być bogaty. Na zewnątrz było już dużo samochodów. Powoli zaczynało się ściemniać , więc słychać było głośną muzykę . W wejściu stało pełno ludzi – wątpię, abyśmy udali się przez nich przecisnąć, więc chłopak zaprowadził nas tylnym wejściem, gdzie powitał nas Ashton, oraz zaczął rozmowę.
- Gdzie Wy zniknęliście ? Nie było Was na lekcjach. To troszkę podejrzane – objął mnie i Harrego ramionami w koleżeńskim geście oraz zabawnie poruszał brwiami.
- Poprosiłam Harrego, żeby podwiózł mnie do centrum handlowego. Kupiłam sukienkę.– odpowiedziałam twardo. Nie dostałam zaś odpowiedzi tylko pomrukiwanie pod nosem. Żałosne.
  Zaraz, gdzie Claire? Podczas naszej krótkiej rozmowy ktoś zgarnął moją towarzyszkę na dzisiejszy wieczór. Zajebiście.
***
- Chodź zatańczyć! – te właśnie słowa słyszałam cały czas. Impreza trwała od kilku godzin. Muszę się przyznać, że troszkę wypiłam. Ludzi było tyle, że nawet nie ogarniałam tych wszystkich propozycji skierowanych na mój adres. Tańczyłam już z grubo ponad połową szkoły! Po chwili muzyka zaczęła nieprzyjemnie huczeć w mojej głowie. Czas na przerwę.
   Skierowałam się w stronę barku , gdzie zobaczyłam Harrego. Harry! Kompletnie o nim zapomniałam. On tak samo jak Claire, zniknął zaraz po „rozmowie powitalnej” z Ash’em. Podeszłam bliżej niego i oparłam się łokciami o blat. Całkowicie zapomniałam o tym, że trochę po dwudziestej czwartej miałam być w domu.
- Hazz, która godzina? – spytałam się chłopaka mając nadzieję , iż zdążę do domu.
- Druga. – spojrzał niemrawo na zegarek, jednak wydawał się być trzeźwy, po czym uśmiechnął się do mnie blado.
- O kurwa… - dopiero teraz zerwałam się na równe nogi. – Odwieziesz mnie do domu? Miałam być dwie godziny temu… - to naprawdę zaczynało mnie przerastać. W duchu trzymałam nadzieję, iż Dave nie zobaczy mnie w tym stanie, bo będzie gnój… Ale jak on już wyjechał na te swoje sprawy firmowe, to nie będę miała dachu nad głową.
- Jasne, chodź – tym razem uśmiechnął się raźniej , chwycił mnie za rękę i razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Byłoby pięknie, ale ktoś nam musiał przeszkodzić. Poczułam lekkie szarpnięcie na mojej wolnej dłoni.
- Mogę na słówko? – Ashton.
- Co do cholery?! – Wrzasnął lokers. Czego jak czego, ale takiej reakcji nie spodziewałam się po Harrym na zwykłe „Mogę na słówko”.
- To ważne! – dało się wyczuć spięcie między chłopakami. – Poza tym nie proszę Ciebie, tylko ją! – dokończył i wskazał na mnie, po czym pociągnął za rękę . Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ale może to było faktycznie coś ważnego. Po chwili byliśmy już za domem.
- Lily… - wyszeptał mi do ucha i przycisnął mnie do ściany. – Wiem , że tego chcesz. Wiem jaka jesteś. Rozgryzłem Cię. Zwykłej dziewczyny Harry by nie polubił. Musisz być na serio dobra w łózku… Pokażesz na co Cię stać, tu i teraz! – powiedział to na jednym przyciskając mnie mocniej. Alkohol całkowicie mnie opanował , więc mój umysł działał dwa razy gorzej. Bałam się. Cholernie się bałam. Byłam w tej chwili bezradna.
- Puszczaj mnie! – syknęłam na niego.
- Jesteś zadziorną kurwą… Lubię takie. – wydyszał mi w twarz i zaczął mnie całować. Z całych sił próbowałam go odepchnąć. Próbował krzyczeć czy w jakikolwiek inny sposób się obronić. Ashton był za silny. Jedyne czego teraz pragnęłam, to Harrego.




________________________________________________

10 KOMENTARZY i dodaję next, a w nim gwarantuję, że będzie się działo :D

 Troszkę się narobiło :D Kończę w takim momencie. 
Jak myślicie? Dojdzie do czegoś, czy może ktos uratuje Lily?
Czekam na Wasze opinie :)

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 9



    Na szczęście opuściliśmy teren szkoły zostając niezauważeni. Harry zachował się jak dżentelmen i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Czułam nieustające ciepło rozlewające się po całym moim ciele, gdy byłam w jego towarzystwie.
- Gdzie chcesz jechać? – wyrwał mnie z rozmyślania melodyjny, lekko zachrypnięty głos loczka.
- Do centrum handlowego w Northwitch .
- Ok. – uśmiechnął się ukazując mi dwa , prześliczne dołeczki.
Co prawda, Holmes Chapel miało swoje sklepy, ale to były tylko butiki. Ja chciałam iść do prawdziwego centrum, a do Northwitch jechało się 20 minut.
- Masz cudowny akcent Lily. Skąd pochodzisz? – usłyszałam pytanie od nikogo innego jak Harrego.
- Dziękuję – zaczerwieniłam się. To prawda, mój akcent był wyjątkowy , brytyjsko-amerykański. -Pochodzę z Cheshire, jednak bardzo dużo podróżowałam i przeprowadzałam się po całym świecie. Najczęściej do USA. – mimowolnie się uśmiechnęłam przypominając sobie beztroskie lata w Cheshire. 
- Wow – Harry zrobił wielkie oczy, na co się zaśmiałam. – W ilu stanach mieszkałaś?
- Trudno zliczyć… Odkąd mój tata zginął, przeprowadzałam się z mamą średnio raz na dwa-trzy miesiące, ze względu na jej pracę. Najczęściej mieszkałam w Chicago, NY, LA, San Francisco, Californii… Pamiętam też, że chyba miesiąc mieszkałam w Canadzie i trzy miesiące w Londynie. Ogólnie cały czas Ameryka – zaśmiałam się.
- Jak się tu znalazłaś?
- Mieszkamy u chłopaka mojej mamy. Podobno już na stałe… Podobno – westchnęłam. – Teraz mama sama jeździ na delegacje, nie muszę się już z nią włóczyć – po raz kolejny się zaśmiałam.
- Lubisz go?
- Nie cierpię. – spojrzałam w jego stronę . Jego tęczówki stały się jeszcze bardziej zielone. Były piękne. –Hmmm. – westchnęłam. – Mamy teraz sporo czasu aby coś więcej się o sobie dowiedzieć. Opowiedz mi o sobie. Mieszkasz sam? – zadałam pytanie.
- Tak. – zdenerwował się. Widziałam to. Zacisnął mocniej ręce na kierownicy i nie spuszczał wzroku z jezdni. Nie wiedziałam , czy dalej ciągnąć ten temat. Faktycznie, nie wiedziałam na co Harrego stać, ale byłam pewna, że nie skrzywdziłby mnie. Zaryzykuję. – Dlaczego?
- To dosyć długa historia. – uciął. Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu ale chłopak przerwał ciszę. – Przepraszam, powinienem Ci powiedzieć. – zawahał się. – Więc… Gdy miałem 14 lat , Ashton był moim najlepszym kumplem. Wtedy zaczął się właśnie ten wiek – wszystkiego chcieliśmy wypróbować… Szczególnie narkotyków. Od nich się wszystko spierdoliło. Zaczęliśmy je brać, nawet nimi handlować. Dwa lata temu zaczęły na mnie źle działać. Stawałem się agresywny. Nie panowałem nad moją siłą, która była dwukrotnie większa od pozostałych chłopaków w szkole, ponieważ trenowałem. Chodziłem do klubów, uczestniczyłem w wielu bójkach… Dostałem pracę, z której już zrezygnowałem. Dostarczałem prochy dla klientów, aż w końcu moja mama wyrzuciła mnie z domu. Aktualnie jestem na utrzymaniu ojca, oraz wspieram się własnymi oszczędnościami. – westchnął zrezygnowany. – To chyba wszystko. – dokończył. Szkoda mi go było. Byłam jednak ciekawa, czy Harry nadal bierze. Nie chciałam się go już o to pytać, ponieważ myślę, że jest to dla niego trudny temat. Przez kolejny kawałek drogi wsłuchiwałam się w grające radio oraz podziwiałam widoki zza szyby. Powoli dojeżdżaliśmy do Northwitch, gdy moje dotychczasowe zajęcie przerwał dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz – Claire.
- Harry, Claire dzwoni. – oświadczyłam. – Mam odebrać? – nie doczekałam się odpowiedzi od strony chłopaka, więc postanowiłam szybko zaakceptować połączenie.
- Tak?
- Lily, wiem, że jesteś z Harrym. Macie przesrane.
- Jak? Skąd? Czemu? – spanikowałam. Przecież NIKT nas nie widział!
- Jak? Może tak, że Ashton Was podsłuchał.  Ale to już nie jest ważne. Nauczycielka machnęła ręką. Problem masz za to ty.
- Że niby ja? – to co przed chwilą usłyszałam od przyjaciółki, całkowicie mnie zaskoczyło. Przecież byłam z Harrym, czemu ja miałabym ponosić całą winę?
- Tak, ty. Damska część szkoły Ciebie po prostu nienawidzi – w tej chwili Claire zaśmiałą się – Ale nie bój się, ja Ciebie kocham.
- Za co mnie nienawidzą ? – rozśmieszył mnie ten fakt, ponieważ większości dziewczyn nie poznałam, a nie zrobiłam niczego, abym dała im powód do nienawiści.
- Za to, że masz bliższy kontakt z panem Styles’em !
- Śmieszne…
- To będzie już rozmowa na osobności , moja droga. Mam nadzieję, że przyjdziesz do mnie po Waszej randce i się przygotujemy na imprezę. Buziaki, pa! – powiedziała szybko Claire i się rozłączyła. Jakiej kurwa randce?!
   Zanim się zorientowałam, Harry już zaparkował samochód przed galerią handlową.
- Co się stało? – zapytał. W odpowiedzi skróciłam mu moją rozmowę z dziewczyną. Chłopak jedynie się zaśmiał.
   Szybko ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku. Mogłam w końcu trochę wykorzystać ciągłe zapracowanie mamy, ponieważ specjalnie na okazję imprezy dała mi ona swoją kartę kredytową, na której znajdowała się spora suma. Harry szedł bardzo szybko. Miał naprawdę duże kroki. Chcąc za nim nadążyć, musiałam po prostu biec.
- Czekaj! – przerwałam jego tempo.
- Oh, przepraszam, nie jestem przyzwyczajony … - powiedział naprawdę przepraszającym tonem, od którego aż kolana mi zmiękły. Obok nas przeszła grupka dziewczyn , które po prostu rozbierały Harrego wzrokiem. Gdy jedna z nich – sztucznie umalowana szatynka w miniówce , podeszła bliżej nas, Harry złapał mnie za rękę oraz znów przyśpieszył swoje tempo aby od niej uciec.
- Kto to? – wyszeptałam do niego.
- Nie wiem, ale nienawidzę, gdy dziewczyny się ślinią na mój widok.
- Oraz Ciebie gonią – dodałam oraz zaśmiałam się obracając się do tyłu, aby spojrzeć , czy dziewczyna się odwaliła. Udało się. Nadal moja dłoń była w lekkim uścisku chłopaka. Wykorzystałam sytuację i tym razem ja przybrałam kierunek. Pociągnęłam Harrego w stronę sklepu z sukienkami.
***
- No to sobie poczekam. – fuknął pod nosem Harry , gdy ja przerzucałam sukienki z jednej na drugą w poszukiwaniu idealnych do przymiarki.
- Zgodziłeś się, więc teraz nie marudź – zaśmiałam się do niego i dałam mu kuksańca w bok. Odpowiedział mi tylko lekkim śmiechem pod nosem. Poszukiwania sukienki zakończyły się pomyślnie – postawiłam na „małą czarną” , czyli czarną sukienkę przed kolana .
- Idę przymierzyć – rzuciłam mu na odchodnym .

Harry
   Kiedy Lily wyszła z przebieralni , nie mogłem dłużej wytrzymać. Wyglądała tak pociągająco w tej sukience. Ta dziewczyna musi być moja. Dłużej nie zwlekałem i podszedłem do niej.
- Może być? – odburknęła. Przyjrzałem jej się dokładnie, tylko po to, aby móc podziwiać jej piękne ciało.
- Wyglądasz ślicznie – uśmiechnąłem się.  Ja naprawdę dłużej nie wytrzymam!
  Lily wróciła z powrotem do przebieralni i zapłaciła za sukienkę.  Wyszliśmy ze sklepu i poszliśmy w stronę kawiarni. Tak. Teraz zdecydowanie przyda mi się mocna kawa, dzięki której moje myśli nie będą tylko i wyłącznie o niebieskookiej , ale skupię się na innych rzeczach.

- Poproszę dwa razy cappuccino – zamówiłem kawę przy barze, cały czas bacznie obserwując Lily, która siedziała sama przy stoliku.
- Już się robi – uśmiechnęła się do mnie odruchowo i zniknęła za drzwiami od kuchni. Skierowałem się z powrotem do naszego stoliczka, gdy nagle zobaczyłem, że do Lil przysiadł się jakiś facet. Wyglądał na około dwadzieścia lat. Nie ukrywam, że bardzo mi się to nie spodobało.
-Podsiadłeś mnie – oznajmiłem chłodno, zwracając uwagę na to, że był to dwu osobowy stół.
- Ja-j-j… - nie dokończył powiedzieć i uciekł. Naprawdę, dziwne zachowanie…
- Wow. – powiedziała dziewczyna.
- Co wow?
- Boi się Ciebie.
- Znasz go? – zapytałem . Miałem nadzieję, że liczba znajomych Lily płci męskiej oie tylko i wyącznie do mnie, ale wszyscy wiedzieli, że jest to nie możliwe. Jestem zazdrosny?
- Nie, przysiadł się. Nie zdążył się nawet przedstawić... Czemu tak panicznie się Ciebie przestraszył, Harry?
- Może go kiedyś pobiłem? Nie pamiętam, już straciłem rachubę… Pewnie już słyszałaś, że w Holmes Chapel i jego okolicach jestem rozpoznawalny… Nie ważne. Poza tym, nie pozwalaj się do Ciebie dosiadać. Mógł być niebezpieczny.
- Spokojnie – zaśmiała się.
   Resztę dnia, czyli aż do końca lekcji, spędziliśmy na chodzeniu po centrum handlowym. Niezwykle nudne zajęcie, ale ważne, że Lily była szczęśliwa. Wróciliśmy do Holmes Chapel i odwiozłem dziewczynę do domu, potwierdzając jeszcze mój wieczorny przyjazd .


_____________________________________
Bardzo, ale to bardzo przepraszam za moją długą nieobecność... 
Nie chodzi tu o brak weny, ale o brak czasu ;/ 
Więc teraz wynagrodziłam Wam to troszke dłuższym rozdziałem :)
Dziękuję wszystkim za komentarze! <3

Blokada kopiowania