- Lily , wstawaj!–
usłyszałam głos mojej mamy dochodzący zza drzwi. Powoli zwlekłam się z łóżka i
starając sobie uświadomić, że w końcu jestem w Anglii stanęłam na równe nogi z
uśmiechem na twarzy. Odsłoniłam rolety i
odskoczyłam jak oparzona przez poranne promienie słoneczne. Wyszłam z pokoju kierując się w stronę łazienki
z kupką przygotowanych przeze mnie ubrań. Zapukałam w drzwi.
- Zajęte! – krzyknął
Dave. Cholera, miałam nadzieję, że chociaż dziś rano nie będę musiała się z nim
spotkać. Moje rozmyślania ponownie przerwał ten sam męski głos – Już wolne –
uśmiechnął się do mnie, o dziwo normalnie, nie jakoś „zadziornie” jak to zawsze
miewał robić. Spróbowałam odwzajemnić gest i szybko wślizgnęłam się do
pomieszczenia.
- O boże… Lily, jak
ty wyglądasz?! – skrytykowałam samą siebie patrząc na swoje odbicie w lustrze.
Moje brązowe włosy sterczały w każdą stronę, a zwykle duże, ładne, niebieskie
oczy były opuchnięte. Zrobiłam codzienną toaletę, ubrałam się i nałożyłam lekki
makijaż . Ponownie spojrzałam w lustro –Ehh… No może być… - oceniłam swój
wygląd. Ubrałam się w zwykłe czarne rurki, granatowe vansy i białą, luźną,
bawełnianą koszulkę. Całość wyglądała w miarę ok. Zeszłam na dół, szybko
zjadłam śniadanie i już chciałam wychodzić, gdy moja mama mi przerwała.
- Lil, Dave Cię
odwiezie, bo jedzie do pracy. Na autobus już nie zdążysz, jest 7:40 ! –
powiedziała. Mimo, że szkoła znajdowała się 15 minut drogi na piechotę, to
autobus odjeżdżał o 7:30.
- Przejdę się –
odpowiedziałam oschle.
- Nie. Dave Cię
odwozi i koniec kropka. Jak zabłądzisz?
- Sprawdzałam , gdzie
jest szkoła – próbowałam się kłócić, jednak mama spiorunowała mnie tym swoim
spojrzeniem i wiedziałam, że dalsza dyskusja nic dobrego nie będzie wróżyć.
Nacisnęłam wolno klamkę i zobaczyłam Dave’a czekającego na mnie już w swoim
samochodzie.
***
Droga minęła szybko i w ciszy. Na szczęście
nie musiałam rozmawiać z „moim ojczymem” . Wysiadłam z samochodu prosto na
chodnik i rozejrzałam się wokół . Dwa duże budynki i dwa boiska. Jedno do piłki
nożnej, drugie do koszykówki . Zapewne większą budowle stanowiło liceum, zaś
mniejszą, jak się domyślam, hala sportowa. Ruszyłam niepewnym krokiem w stronę
wejścia. Ponieważ dochodziła godzina 8, podeszłam do pani woźnej i spytałam
się:
- Dzień Dobry.
Przepraszam, wie może Pani, gdzie ma pierwszą lekcje klasa 3B ? – powiedziałam najgrzeczniej,
jak potrafiłam.
- Sala 42 – powiedziała
nie obdarzając mnie nawet przelotnym spojrzeniem. Obróciłam się wokół własnej
osi i ujrzałam drzwi z napisem „Sala 13”, obok nich znajdowała się „Sala 14”.
Postanowiłam iść w tamtą stronę, z nadzieją , iż w końcu znajdę „Salę 42”.
Udało się. Kilkanaście osób siedziało na ławkach przed klasą. Odłożyłam swój
plecak po czym także usiadłam. Zobaczyłam, że w moją stronę idzie jakaś
blondynka.
- Hej – uśmiechnęła
się – Jestem Claire, a ty ... Lily ? – zawahała się.
- Cześć. Tak, jestem
Lily – także się uśmiechnęłam.
- Czyli dobrze
zapamiętałam twoje imię – zaśmiała się – chodzimy razem do klasy – widać po
niej, że jest bardzo pozytywnie nastawioną osobą. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi
na jej ostatnie zdanie, po czym dziewczyna złapał mnie za rękę i powiedziała:
- Przedstawię Cię
reszcie – wyszczerzyła się , na co się zaśmiałam, bo wyglądała naprawdę
komicznie.
- To jest Ashton –
przedstawiła mnie wysokiemu, szczupłemu blondynowi z małym tatuażem na
nadgarstku, niestety nie zobaczyłam, co przedstawia. – Ashton, to jest właśnie
Lily – dokończyła Claire.
- Hej – chłopak
obdarzył mnie miłym uśmiechem. – Miło mi Cię poznać. To jest Eveline –
powtórzył gest , po czym wskazał ręką na niską blondynkę. Dzięki Claire i Ashton’owi
poznałam kilka osób z mojej klasy. Pogaduszki przerwał dzwonek oznajmiający, iż
już powinna zacząć się pierwsza lekcja. Tłum ludzi ustawił się przed salą . W
naszą stronę szła starsza pani, około 50 lat. Jak mniemam , Pani Spooker,
nauczycielka od biologii. Claire mówiła mi trochę o niej. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca.
To znaczy wszyscy zajęli miejsca, oprócz mnie. Przez chwilę stałam w tłumie ,
nie wiedząc co ze sobą zrobić, gdzie usiąść… Na szczęście z niezręcznej
sytuacji uratowała mnie Claire. Usiadłam razem z nią.
***
Zostało 10 minut do dzwonka, gdy nagle do sali
wszedł jak gdyby nigdy nic wysoki, przystojny brunet, ubrany w czarne rurki,
białą, luźną koszulę, dzięki której mogłam zobaczyć, że on tak samo jak Ashton
ma tatuaż, właściwie tatuaże , ale nie na nadgarstku lecz klatce piersiowej.
Było to coś przypominającego dwie jaskółki, niestety nie przyjrzałam się,
ponieważ nieznajomy minął moją ławkę w mgnieniu oka.
- Dzień dobry –
rzucił bezczelnie do Pani Spooker.
- No, no Styles, Twoje
dzisiejsze spóźnienie jest naprawdę piorunujące! – odparła cała czerwona ze
złości kobieta. Strasznie mnie ciekawiło kim jest ten „Styles”. Nie wytrzymałam
i szepnęłam do Claire:
- Kim on jest?
- Oto i on, we
własnej osobie, obiekt westchnień wszystkich dziewczyn w szkole.
Boski;) czekam na następny! ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję , to naprawdę wiele dla mnie znaczy , ponieważ to moje pierwsze fanfiction :) Rozdział 2 już piszę :*
UsuńSuper!!! :D mam nadzieję, że szybko pojawi się 2 rozdział, na pewno będę czytać tego bloga :D pozdrawiam i życzę wspaniałej weny/N
OdpowiedzUsuń