Życie – szczęście , miłość , zaufanie. Właśnie tak to
cholerstwo wyglądało przed śmiercią taty. Teraz to ciągłe tortury i ukrywanie się przed prawdziwym
„życiem”. Nie mam swojego miejsca na świecie. JUŻ nie mam. Gdy mój tata zginął
w wypadku samochodowym, przeprowadziłam się z mojego rodzinnego miasta –
Cheshire, w zachodniej Anglii wraz z mamą
do Nowego Jorku. Dlaczego? Moja rodzicielka jest szefową jakiejś wielkiej firmy
i cały czas wyjeżdżała na różnorakie delegacje, szczególnie do Stanów, więc
uznała, że tak będzie najlepiej. Mając 15 lat , mieszkając w tym wielkim,
przyszłościowym mieście, myślałam, że w końcu ułożę sobie życie. Ale los mi od
dawna nie sprzyjał. Razem z mamą jeździłam po całych Stanach. Nie miałam
prawdziwych przyjaciół, chłopaka ani nawet zwykłych koleżanek ze szkoły,
ponieważ co rusz kogoś poznałam, przeprowadzałam się.
Teraz jest zupełnie inaczej. Ale czy lepiej? Skończyłam 18
lat. Moja mama znalazła 35 letniego chłopaka – Dave’a. Chociaż między nim, a
mamą jest… „niezła” różnica wieku , ponieważ ona ma 44 lata, to się „kochają” .
Czasem jest to wręcz obrzydliwe, ale wiek to tylko liczba, prawda? Co do Dave’a
– nie lubię go. Nie jestem zazdrosna czy coś, ale sposób w jaki on na mnie
patrzy… Po prostu się go boję. Wydaje mi się, że jakbym została z nim sam na
sam, to by mnie pobił albo zgwałcił. Ale to może tylko moja chora psychika?
Zapewne. Jedno mu tylko zawdzięczam – razem z mamą , wprowadziłyśmy się do
niego. W końcu mieszkam w Anglii. Niestety nie w Cheshire, ale niedaleko, bo w
Holmes Chapel. Miła okolica. Jestem tu dopiero drugi dzień, nikogo nie znam, a
jutro idę już do szkoły. Wydaje mi się, że już nic nie będzie takie samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz