poniedziałek, 24 czerwca 2013

Info.








UWAGA! Niestety, nowy rozdział nie pojawi się aż do 28 czerwca, ponieważ jadę na zieloną szkołę. Przepraszam i bardzo Wam dziękuję, za to, że czytacie ! <3










sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 3



   Dosyć długo czekałam, aż Claire mi odpisze. Chciałam dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Usłyszałam wyczekiwany przeze mnie dźwięk nadchodzącego SMSa.
Od: Claire
Harry jest jaki jest… Sama o nim nie wiem za dużo, ale Ashton się z nim przyjaźnił. Pamiętam , że się pokłócili o jakieś narkotyki czy coś. Krążą plotki, że Styles bierze, bądź brał. Ogólnie to sama widzisz- on wygląda jak jakiś grecki bóg. Zawsze kręci się wokół niego chmara napalonych dziewczyn. O dziwo, on je jakoś ignoruje.

   Narkotyki? Hmm. Ciekawe. Ciekawość na jego temat ciągle mnie zżera, znając mnie, jutro zapytam się Ashtona o przeszłość Harrego. A może samego Stylesa? Zobaczę, jak się sprawy poukładają. Muszę się jeszcze dowiedzieć coś o tatuażach. Zaraz … Czemu ja się w to tak angażuję? Przecież nie znam Harrego… To jest silniejsze ode mnie.
Wzięłam telefon i zaczęłam odpisywać przyjaciółce:

Do: Claire
Narkotyki? Brzmi ciekawie… A te tatuaże? Ashton też ma jakiś.
Od: Claire
Ashton ma na nadgarstku napis „The sweetest drug” , natomiast Harry ma ich pełno. Zaczynając od rąk, kończąc na klatce piersiowej i brzuchu.
Do: Claire
On ma dziewczynę?

Fuck! Co to za pytanie! Idiotka ze mnie…

Od: Claire
Uuu. Nie, nie ma. Czyżby Lil się zakochała w panu Stylesie?! <3
Do: Claire
Nawet go nie znam :/ Trzeba przyznać, że jest przystojny haha ;p Idę spać.
Od: Claire
Jest , jest. Słodkich snów :D PS – Jutro nie będzie mnie na dwóch pierwszych lekcjach, ponieważ jadę zrobić jakieś tam badania  z babcią :)


Odczytałam ostatniego SMSa i odłożyłam telefon na stoliczek nocny. Zaczęłam rozmyślać o Stylesie. Cholera. Nawet go nie znam, a już zaczynam fantazjować. No tak, życie osiemnastolatki , która nawet nigdy nie miała „ważniejszego” chłopaka… Ale te jego duże, seksowne dłonie… I te loki! Koniec!

*** Harry’s P.O.V ***
   Położyłem się w łóżku. Jak zwykle – sam. Od jakiegoś czasu czuję pustkę… Jednak sam wybrałem takie życie – narkotyki, bójki, dziewczyny , tatuaże, nocne kluby , własne mieszkanie i zero rodziny. Nawet nie wiem co się z nimi teraz dzieje. Gdy miałem 14 lat razem z Ashtonem zaczęliśmy brać. Mając 16 lat sprzedawałem różne używki. Ash skończył, ja nie umiałem. Wiem, że już od tamtego czasu  wszystkim dziewczynom, jak  i chłopakom imponowałem. Teraz się to nasiliło. Czemu? Szczerze, nie wiem. Może to przez te plotki , że co noc mam inną dziwkę? Plotki. Tylko plotki. Skończyłem z tym. Może przez bijatyki w nocnych klubach? Nie obchodzi mnie to. Kumple czasem do mnie podchodzą i mówią coś w stylu: „Koleś, nawet nie wiesz ile facetów chciało by tobą być!” albo „Masz każdą dziewczynę  jakiej zapragniesz! Czemu tego nie wykorzystasz?” . Bardzo , ale to bardzo mnie to irytuje. To prawda, kiedyś wracałem z klubów z jakimiś dwudziestoletnimi dziewczynami tylko , żeby się trochę zabawić. Czysta zabawa. Ale te dziewczyny ze szkoły? Każda dziewczyna ze szkoły była taka sama. Śliniła się na mój widok. Nie chcę takiej. Dzisiaj zobaczyłem ją. Lily Beneth. Piękna, czarująca… inna. Może jeszcze jej nie poznałem , lecz strasznie chcę to zrobić. Co we mnie wstąpiło, że uratowałem ją przed upadkiem i nawet do niej nie zagadałem? Zawstydziła mnie? Przecież jeszcze nigdy nie stresowałem się przy dziewczynie…
***
   Obudziłem się oczywiście niewyspany. Ogarnąłem się, ubrałem obcisłe jeansy i koszulkę z logiem „The Rolling Stones”. Zjadłem tosta i wsiadłem do mojego czarnego Range Rover’a. Pewnie się zastanawiacie, skąd mam na to wszystko kasę? Mieszkanie, taki samochód itp… Otóż, gdy mama wyrzuciła mnie z domu, [tak, własna matka] , ojciec mnie utrzymuje. Również od niego dostałem ten samochód. Ze sprzedaży narkotyków też mam odłożone jakieś pieniądze. Ale po co mi to wszystko, jak tak , czy inaczej  jestem sam jak palec.
Ruszyłem w stronę szkoły. Od 10 minut trwa lekcja. Chyba Pani Spooker znowu będzie zła – zaśmiałem się pod nosem. Chociaż w moim mniemaniu, powinna być dumna, ponieważ to nie jest tak kolosalne spóźnienie .  Muszę wymyślić coś, żeby pogadać z Lily.
Zaparkowałem w moim ulubionym miejscu i pewnym krokiem ruszyłem do drzwi wejściowych. Minąłem kilka sprzątaczek  [one także patrzyły na mnie maślanymi oczami, co było obrzydliwe] i wszedłem do klasy.
- ….ęc pracujemy w parach. Będziemy robić sekcję żaby. O! Pan Styles raczył przyjść. Dosiadasz się do Lily. – powiedziała Spooker . Wyjątkowo nienawidziłem tej baby, lecz dzisiaj miałem ochotę całować ją po stopach! Będę przez całe , już, 30 minut będę siedział obok Lily! Chociaż w środku [nie wiem czemu ta dziewczyna tak na mnie działa ?!] cały skakałem z radości , to poszedłem w jej stronę niepewnym krokiem.
- Hej – lekko uśmiechnąłem się do niej na powitanie. Serce biło mi jak oszalałe. Co się ze mną dzieje?!

Rozdział 2



   „Obiekt westchnień wszystkich dziewczyn w szkole” -  te słowa prześladowały mnie przez resztę lekcji. Pierwszy dzień szkoły minął … Pomyślnie ? Tak. Poznałam dużo fajnych ludzi. Jednak nadal moją głowę zaśmieca Styles… Jak on miał na imię? Ohh… Ale ze mnie sierota, nawet się nie spytałam o to Claire. No cóż, będzie następna okazja.
Wyszłam z klasy kierując się w stronę dużych drzwi wyjściowych. Znając moje szczęście, potknęłam się o własne nogi, dokładniej sznurówki. Już miałam mieć bliskie spotkanie z ziemią, gdy nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.
- Uważaj – usłyszałam czarujący , ochrypły , męski głos. Nim się obejrzałam, chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Nie musiałam dłużej myśleć. Zobaczyłam tylko te loki. Od razu wiedziałam, że to Styles. „Obiekt westchnień” mnie uratował przed zrobieniem z siebie pośmiewiska przed całą klasą, jak nie szkołą… Czy to coś miało znaczyć? Z rozmyślania o tej tajemniczej postaci wyrwał mnie głos Claire.
- Haloo, ziemia! – zaśmiała się ukazując rząd białych zębów – o czym tak myślisz? – zapytała mnie nowa znajoma.
- A… Nic. – ucięłam.
- No przecież widzę… Jak nie chcesz, to nie mów – uśmiechnęła się przyjacielsko. – Idziesz na piechotę do domu? W ogóle , gdzie mieszkasz?
- Tak, przejdę się. Mieszkam 15 minut drogi stąd. Nie wiem gdzie dokładnie, bo jestem tu od 3 dni – zawstydziłam się. Kto normalny nie wie gdzie się znajduje jego dom?! Idiotka ze mnie…
- Czy to ta ulica? Poznajesz tę chatę? – odparła Claire pokazując mi zdjęcie domu, który znajdował się trzy posiadłości od domu Dave’a.
- Poznaję ten dom. Jest bardzo blisk… - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Claire rzuciła się na mnie i zaczęła krzyczeć:
- Jesteśmy sąsiadkami!!! – jej wesołe nastawienie do ludzi , zycia itp. zaczęło na mnie wpływać. Od śmierci taty byłam dosyć nieufna i… smutna? Tak, zdecydowanie często chodziłam przybita.
***
   Całą drogę powrotną dosłownie przetańczyłam z Claire. Na serio świetnie się z nią dogadywałam. Nie znamy się długo, bo jeden dzień, a to na serio śmieszny staż, ale czuję, jakby to była moja najlepsza i najbliższa przyjaciółka. Taka… od serca.
- To tu. – powiedziałam jej pomiędzy salwami śmiechu wskazując na mój obecny dom.
- Będę tęsknić haha – zaniosła się śmiechem – pamiętaj, wieczorem piszemy do siebie! – krzyknęła oddalając się już w stronę swojego domu. Claire mieszkała tylko z babcią, ponieważ jej rodzice zginęli gdy miała 3 lata. Umówiłam się z nią, że każdego wieczoru będziemy pisać do siebie SMSy , może dowiem się od niej czegoś więcej o Stylesie.
Weszłam do domu trzaskając drzwiami. Jak się spodziewałam, nikogo nie było. Zjadłam szybko mały obiad i poszłam odrabiać zadanie domowe. W końcu muszę jakoś wszystko nadrobić, ponieważ za miesiąc jest koniec roku szkolnego i utęsknione wakacje. Gdy jeszcze tata żył, słowo wakacje wzbudzało u mnie pokłady dodatkowej energii i śmiechu. Motywowało mnie do pracy. Gdy jednak go zabrakło, wakacje kojarzyły mi się tylko z wiecznymi przeprowadzkami. Czy mogę powiedzieć, że nie miałam dzieciństwa? Nie. Za bardzo skrzywdziłabym mojego ojca. Robił wszystko co mógł, bym była szczęśliwa. Wiem, że mama bardzo się stara, abym miała dobrą przyszłość, ale pieniądze i praca to nie wszystko.  Może kiedyś to zrozumie…
***
  Już miałam kłaść się spać, gdy nagle mój telefon zabrzęczał. Kurwa. Zaklęłam w duchu, przypomniało mi się , że miałam pisać z Claire. Tak jak się spodziewałam, blondynka napisała:
Od: Claire
Jesteś tam? Czy godzina 23 to dla Ciebie wieczór na pisanie esemesików? =.=’’

No tak… Teraz pewnie macha rękami i jest cała podirytowana. Znamy się tak krótko, a już mogę ją rozszyfrować.

Do: Claire
Sorry, zapomniałam. Mam małe pytanie c:
Od: Claire
Dajesz.
Do: Claire
Jaki on jest? (Styles) Wydaje się być taki… tajemniczy?





________________________________________________
Wiem, rozdział krótki, ale nie miałam weny. Następne obiecuję, będą dłuższe :)
Dziękuję Gabrysi Kubali i niallowaiagan za komentarze :*

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 1



- Lily , wstawaj!– usłyszałam głos mojej mamy dochodzący zza drzwi. Powoli zwlekłam się z łóżka i starając sobie uświadomić, że w końcu jestem w Anglii stanęłam na równe nogi z uśmiechem na twarzy.  Odsłoniłam rolety i odskoczyłam jak oparzona przez poranne promienie słoneczne.  Wyszłam z pokoju kierując się w stronę łazienki z kupką przygotowanych przeze mnie ubrań. Zapukałam w drzwi.
- Zajęte! – krzyknął Dave. Cholera, miałam nadzieję, że chociaż dziś rano nie będę musiała się z nim spotkać. Moje rozmyślania ponownie przerwał ten sam męski głos – Już wolne – uśmiechnął się do mnie, o dziwo normalnie, nie jakoś „zadziornie” jak to zawsze miewał robić. Spróbowałam odwzajemnić gest i szybko wślizgnęłam się do pomieszczenia.
- O boże… Lily, jak ty wyglądasz?! – skrytykowałam samą siebie patrząc na swoje odbicie w lustrze. Moje brązowe włosy sterczały w każdą stronę, a zwykle duże, ładne, niebieskie oczy były opuchnięte. Zrobiłam codzienną toaletę, ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż . Ponownie spojrzałam w lustro –Ehh… No może być… - oceniłam swój wygląd. Ubrałam się w zwykłe czarne rurki, granatowe vansy i białą, luźną, bawełnianą koszulkę. Całość wyglądała w miarę ok. Zeszłam na dół, szybko zjadłam śniadanie i już chciałam wychodzić, gdy moja mama mi przerwała.
- Lil, Dave Cię odwiezie, bo jedzie do pracy. Na autobus już nie zdążysz, jest 7:40 ! – powiedziała. Mimo, że szkoła znajdowała się 15 minut drogi na piechotę, to autobus odjeżdżał o 7:30.
- Przejdę się – odpowiedziałam oschle.
- Nie. Dave Cię odwozi i koniec kropka. Jak zabłądzisz?
- Sprawdzałam , gdzie jest szkoła – próbowałam się kłócić, jednak mama spiorunowała mnie tym swoim spojrzeniem i wiedziałam, że dalsza dyskusja nic dobrego nie będzie wróżyć. Nacisnęłam wolno klamkę i zobaczyłam Dave’a czekającego na mnie już w swoim samochodzie.

***
 Droga minęła szybko i w ciszy. Na szczęście nie musiałam rozmawiać z „moim ojczymem” . Wysiadłam z samochodu prosto na chodnik i rozejrzałam się wokół . Dwa duże budynki i dwa boiska. Jedno do piłki nożnej, drugie do koszykówki . Zapewne większą budowle stanowiło liceum, zaś mniejszą, jak się domyślam, hala sportowa. Ruszyłam niepewnym krokiem w stronę wejścia. Ponieważ dochodziła godzina 8, podeszłam do pani woźnej i spytałam się:
- Dzień Dobry. Przepraszam, wie może Pani, gdzie ma pierwszą lekcje klasa 3B ? – powiedziałam najgrzeczniej, jak potrafiłam.
- Sala 42 – powiedziała nie obdarzając mnie nawet przelotnym spojrzeniem. Obróciłam się wokół własnej osi i ujrzałam drzwi z napisem „Sala 13”, obok nich znajdowała się „Sala 14”. Postanowiłam iść w tamtą stronę, z nadzieją , iż w końcu znajdę „Salę 42”. Udało się. Kilkanaście osób siedziało na ławkach przed klasą. Odłożyłam swój plecak po czym także usiadłam. Zobaczyłam, że w moją stronę idzie jakaś blondynka.
- Hej – uśmiechnęła się – Jestem Claire, a ty ... Lily ? – zawahała się.
- Cześć. Tak, jestem Lily – także się uśmiechnęłam.
- Czyli dobrze zapamiętałam twoje imię – zaśmiała się – chodzimy razem do klasy – widać po niej, że jest bardzo pozytywnie nastawioną osobą. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na jej ostatnie zdanie, po czym dziewczyna złapał mnie za rękę i powiedziała:
- Przedstawię Cię reszcie – wyszczerzyła się , na co się zaśmiałam, bo wyglądała naprawdę komicznie.
- To jest Ashton – przedstawiła mnie wysokiemu, szczupłemu blondynowi z małym tatuażem na nadgarstku, niestety nie zobaczyłam, co przedstawia. – Ashton, to jest właśnie Lily – dokończyła Claire.
- Hej – chłopak obdarzył mnie miłym uśmiechem. – Miło mi Cię poznać. To jest Eveline – powtórzył gest , po czym wskazał ręką na niską blondynkę. Dzięki Claire i Ashton’owi poznałam kilka osób z mojej klasy. Pogaduszki przerwał dzwonek oznajmiający, iż już powinna zacząć się pierwsza lekcja. Tłum ludzi ustawił się przed salą . W naszą stronę szła starsza pani, około 50 lat. Jak mniemam , Pani Spooker, nauczycielka od biologii. Claire mówiła mi trochę o  niej. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca. To znaczy wszyscy zajęli miejsca, oprócz mnie. Przez chwilę stałam w tłumie , nie wiedząc co ze sobą zrobić, gdzie usiąść… Na szczęście z niezręcznej sytuacji uratowała mnie Claire. Usiadłam razem z nią.
***
 Zostało 10 minut do dzwonka, gdy nagle do sali wszedł jak gdyby nigdy nic wysoki, przystojny brunet, ubrany w czarne rurki, białą, luźną koszulę, dzięki której mogłam zobaczyć, że on tak samo jak Ashton ma tatuaż, właściwie tatuaże , ale nie na nadgarstku lecz klatce piersiowej. Było to coś przypominającego dwie jaskółki, niestety nie przyjrzałam się, ponieważ nieznajomy minął moją ławkę w mgnieniu oka.
- Dzień dobry – rzucił bezczelnie do Pani Spooker.
- No, no Styles, Twoje dzisiejsze spóźnienie jest naprawdę piorunujące! – odparła cała czerwona ze złości kobieta. Strasznie mnie ciekawiło kim jest ten „Styles”. Nie wytrzymałam i szepnęłam do Claire:
- Kim on jest?
- Oto i on, we własnej osobie, obiekt westchnień wszystkich dziewczyn w szkole.

Prolog



    Życie – szczęście , miłość , zaufanie. Właśnie tak to cholerstwo wyglądało przed śmiercią taty. Teraz  to ciągłe tortury i ukrywanie się przed prawdziwym „życiem”. Nie mam swojego miejsca na świecie. JUŻ nie mam. Gdy mój tata zginął w wypadku samochodowym, przeprowadziłam się z mojego rodzinnego miasta – Cheshire,  w zachodniej Anglii wraz z mamą do Nowego Jorku. Dlaczego? Moja rodzicielka jest szefową jakiejś wielkiej firmy i cały czas wyjeżdżała na różnorakie delegacje, szczególnie do Stanów, więc uznała, że tak będzie najlepiej. Mając 15 lat , mieszkając w tym wielkim, przyszłościowym mieście, myślałam, że w końcu ułożę sobie życie. Ale los mi od dawna nie sprzyjał. Razem z mamą jeździłam po całych Stanach. Nie miałam prawdziwych przyjaciół, chłopaka ani nawet zwykłych koleżanek ze szkoły, ponieważ co rusz kogoś poznałam, przeprowadzałam się. 

   Teraz jest zupełnie inaczej. Ale czy lepiej? Skończyłam 18 lat. Moja mama znalazła 35 letniego chłopaka – Dave’a. Chociaż między nim, a mamą jest… „niezła” różnica wieku , ponieważ ona ma 44 lata, to się „kochają” . Czasem jest to wręcz obrzydliwe, ale wiek to tylko liczba, prawda? Co do Dave’a – nie lubię go. Nie jestem zazdrosna czy coś, ale sposób w jaki on na mnie patrzy… Po prostu się go boję. Wydaje mi się, że jakbym została z nim sam na sam, to by mnie pobił albo zgwałcił. Ale to może tylko moja chora psychika? Zapewne. Jedno mu tylko zawdzięczam – razem z mamą , wprowadziłyśmy się do niego. W końcu mieszkam w Anglii. Niestety nie w Cheshire, ale niedaleko, bo w Holmes Chapel. Miła okolica. Jestem tu dopiero drugi dzień, nikogo nie znam, a jutro idę już do szkoły. Wydaje mi się, że już nic nie będzie takie samo.

Blokada kopiowania